Andrzej Pilipiuk znany jest swoim czytelnikom z konserwatywno-liberalnych i monarchistycznych poglądów. Nie mniej każde jego dzieło nacechowane jest olbrzymią dawką humoru, który raczy odbiorcę na każdym kroku (by nie powiedzieć stronie). Dzisiaj pod młotek wziąłem jedną z nowszych powieści autora - "Wampir z M-3". Jest to humorystyczna, mocno swojska opowieść o wampirach, których nie ominęły udręki życia w socjalizmie.
Bohaterami tytułowej powieści są wampiry, lecz nie te znane (prawie) wszystkim potężne stwory rodem ze Świata Mroku, a nieszczęśliwie przemienieni po śmierci ludzie, którzy potrafią przeżyć w świetle słonecznym, nie mają nadnaturalnych mocy i żyją swoim codziennym (nie)życiem. Dodatkowym smaczkiem całej fabuły jest świat, w którym rozgrywa się akcja, a mianowicie czasy ustroju socjalistycznego w Polsce. Na porządku dziennym są więc milicyjne kontrole, zakupy na kartki czy też wszechobecny bazarowy handel. Autor znanym sobie sposobem zakrapia to wszystko litrami alkoholu oraz kilogramami absurdów (bo któryż to pracownik może mieć w realnym świecie 140 lat stażu?). Występujący tutaj bohaterowie są świetnie skonstruowani, niebanalni i odznaczają się czymś niezwykłym, co sprawia, że na stałe zapadają nam w pamięć. Wspomniany wcześniej humor zalewa nas nieustannie hektolitrami - terroryzująca milicję babcia z karabinem pod pachą czy też pradawny egipski kapłan - mumia, który śmiga po ulicach Warszawy biorąc ambulans za lektykę to w tej powieści norma na porządku dziennym (albo i nocnym). Wszystkie te wątki poboczne składają się na główny ciąg opowieści, w którym prym wiedzie niedawno przemieniona, zbuntowana i zakochana w Limahlu nastolatka Gosia, której życie znudziło się do tego stopnia, że postanawia się powiesić. Niestety zamiast słodkiego i wiecznego ukojenia w ramionach śmierci, na skutek bliżej nieokreślonych, właściwych tylko autorowi tajemnych sił staje się wampirem. Wiedziona ciekawością i wspierana przez nowo poznanych przyjaciół poznaje wszelkie pozytywne i negatywne aspekty nie-życia. Jedynym do czego można się przyczepić jest duża ilość użytych terminów, właściwych czasom PRLu, których wielu (zwłaszcza młodych) czytelników może nie zrozumieć.
Podsumowując - Andrzej Pilipiuk jak zawsze serwuje nam świetną zabawę, od której naprawdę ciężko się oderwać.Ogromna doza humoru, ciekawi bohaterowie i jeszcze ciekawsze miejsce akcji sprawiają, że powieść tą mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, komu książka służy do czegoś więcej niż tylko papierowa podstawka do kawy.
© INFI
0 komentarze:
Prześlij komentarz