Odrobina rozrywki
przeplatana osobistymi
wywodami nad rzeczami
wszelako interesującymi.





Odrobina rozrywki przeplatana osobistymi
wywodami nad rzeczami wszelako interes
ującymi

sobota, 7 stycznia 2012

Recenzja: Final Fantasy XIII

Posted by Infi on 16:43

Jako iż w najbliższym czasie doczekamy się kolejnej (a w sumie drugiej) koontynuacji jednej z części Final Fantasy (XIII-2), postanowiłem na świeżo po ukończeniu tego tytułu, przybliżyć go tym, którzy nie mieli okazji w niego zagrać, przy okazji prezentując swoją opinię na temat tej produkcji. Zapraszam...

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Japońska seria gier Ostatecznej Fantazji towarzyszy nam od 1987 roku. Została Stworzona przez Hironobu Sakaguchiego, a jej producentem jest nieprzerwanie firma Square Enix (dawniej Squaresoft). Seria ta skupia się głównie na grach, które łączą w sobie gatunki fantasy i science-fiction, a w kwestii rozgrywki cechują je charakterystyczne i rozbudowane elementy jRPG. Dla niewtajemniczonych należy wspomnieć iż historia Final Fantasy rozpoczęła się od jej zamierzanego końca. Firma będąc na skraju bankructwa postanowiła wydać swoją ostatnią grę na konsolę Nintendo Entertainment System (stąd też tytuł gry - Finałowa Fantazja). Gra jednakże okazała się na tyle kasowym sukcesem, że uratowała firmę od bankructwa i spowodowała stworzenie kolejnych sequeli, prequeli, remake'ów i spin-offów. Należy również wspomnieć, że każda kolejna część przedstawia zupełnie inną historię, bohaterów oraz kompletnie inne światy (z drobnymi nawiązaniami), w których toczy się akcja. Jako iż obecnie najnowsza część 13 wkrótce doczeka się sequela, a ja jestem świeżo po ukończeniu "podstawki", chciałbym podzielić się z wami swoją opinią na temat tej gry, a także skomentować pewne dość kontrowersyjne opinie na jej temat.


Jak w każdej części "Final Fantasy" tak i tym razem dostajemy w swoje łapki coś zupełnie nowego. 13 część charakteryzuje się futurystycznym podejściem do świata przedstawionego i wszystkich elementów w nim umieszczonych. Zarówno środki transportu, otoczenie jak i przykładowo znane (prawie) wszystkim summony noszą znamiona nowoczesnej technologii zsyntetyzowanej z magią. Fabuła przedstawia się jak zawsze niezwykle ciekawie i wciąga jak odkurzacz. Mówiąc ogólnikami, bez spoilerowania można ją określić następująco: kierujemy losami 6 zupełnie odmiennych (niezwykle ciekawych) postaci, które nieprzewidziany splot wydarzeń połączył w 1 celu. Jaki to cel? Nie zdradzę wam tego, ale zapewniam, że im dalej zabrniecie, tym bardziej przedstawiona fabuła was wciągnie i nie będziecie mogli się oderwać od monitora przez długie godziny. Akcja rozgrywa się w 2 miejscach. Pierwszym jest Cocoon - mini glob unoszący się nad powierzchnią wielkiej planety Gran Pulse (2 świat), w którym mieszkają żyjące w strachu przed demonami ze "świata na dole" stworzenia. W tle wpleciono potężne bóstwa zwane fal'Cie (inaczej summony z poprzednich części), które nadzorują całe toczące się w ich obecności życie, a także l'Cie - śmiałków obdarzonych specjalnymi mocami, którzy zostali wybrani przez owe bóstwa do wykonania jakiegoś konkretnego zadania (którego jednak sami muszą się domyśleć). Jeżeli im się nie uda - stają się Cie'th - zombie, które zostają skazane na wieczne potępienie. 6 głównych bohaterów zostaje wybranych przez 1 z bóstw i tak ich drogi stopniowo się krzyżują, prowadząc do wspólnego zakończenia.
Grze nie można odmówić niezapomnianych momentów
Jeżeli jesteście fanami "Final Fantasy", będziecie zachwyceni głęboką, dojrzałą, ciekawą i wciągającą niczym mrówkojad nosem fabułą. Każda z przedstawionych postaci jest tutaj bardzo dobrze przedstawiona, dzięki czemu szybko się z nimi utożsamiamy.  Mamy tutaj zarówno momenty wzniosłe, przy których nie raz podskoczyłem z wrażenia, a także chwile smutne, które mimowolnie wyciskają łezki w oczach. Jeżeli nigdy nie graliście w tą serię - najwyższy czas to nadrobić. Podsumowując - fabularnie gra prezentuje się rewelacyjnie i polecam ją każdemu szanującemu się fanowi gier (j)RPG.


- System rozwoju postaci
Do rozwoju naszych protagonistów wykorzystujemy system bardzo podobny do tego z "Final Fantasy X".
Crystarium to nic innego jak zmodyfikowany Sphere Grid. Wraz z pokonywaniem przeciwników, każda postać (nawet te poza polem walki) otrzymuje punkty CP (Crystarium points). Odpowiednia ich ilość zapełnia kolejne pola na danym poziomie rozwoju postaci. Pola te mogą dodać nam punkty życia, siłę, magię lub nauczyć nas jakiejś umiejętności. Im wyższy poziom zaawansowania, tym więcej punktów będą nas kosztować kolejne pola. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze role. Każda z postaci ma przypisane 3 specjalizacje (a w późniejszym czasie gry otrzyma dostęp do rozwoju pozostałych 3). Każda specjalizacja ma osobne Crystarium, więc ich zapełnienie zabiera sporo czasu, ale bardzo się opłaca. Do czego służą wymienione role? Otóż przykładowo rola Commando polega na zadawaniu jak największych obrażeń fizycznych, rola Synergisty pozwala natomiast nałożyć na postacie rozmaite pozytywne statusy, zwiększające ich sprawność w walce. Połączone role tworzą tzw. Paradygmaty, czyli gotowe zestawy specjalizacji postaci, które możemy swobodnie zmieniać w trakcie starć. Wspomnieć również należy, że postacie nie dysponują innymi statystykami jak poziom życia, siła i magia. System ten z pozoru uproszczony, idealnie sprawuje się w praktyce.

- System Walki
Jest to bardzo kontrowersyjny element, wywołujące zażarte dyskusje wśród fanów serii. Związane jest to z zaprezentowanym już w części 12, stopniowym odejściem od znanego dotychczas systemu walk turowych. Teraz potyczka toczy się bardziej dynamicznie, a my nie możemy sobie pozwolić na luksus starannego przemyślenia każdego ruchu. Komendy wydajemy gdy legendarny już pasek ATB zostanie napełniony, z tą różnicą, że w tej części jest on podzielony na segmenty (maksymalnie 6). Różne umiejętności wymagają różnej ilości segmentów paska, poza standardowym atakiem, który zawsze zabiera 1 x(ilość wybranych przez nas uderzeń - segmentów. Jak sprawdza się taki system? Otóż spotkałem się z opiniami, iż jest on tak doskonały, że całą grę można przejść mordując wyłącznie przycisk X na padzie. Nie jest to prawda i ten kto tak mówi nie przeszedł więcej niż 4 rozdziały gry. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu - od 3 rozdziału otrzymujemy do dyspozycji wspomniane wcześniej Paradygmaty. Bez ich zmiany w trakcie starć NIE DA SIĘ wyjść z nich zwycięsko. Musimy odpowiednio je sobie dobierać (maksymalnie 6) i umiejętnie wykorzystywać każdą postać. Wciskając nieustannie X nabawimy się tylko i wyłącznie palpitacji serca od niekończących się ekranów GAME OVER. Oczywiście system jest bardzo dobrze skonstruowany i nie wymaga od graczy jakichś specjalnych umiejętności by go opanować, ale swoje prawa ma i bezlitośnie je egzekwuje (zwłaszcza w późniejszych etapach gry). Walka polega więc ogólnie mówiąc na tym, że przy każdej turze wskaźnik pojawia się przy funkcji auto battle, która pozwala na samodzielne wybieranie przez konsolę odpowiednich w danej sytuacji ataków i wbrew pozorom nie jest to nudne, chociaż sami również możemy takich wyborów dokonywać. Z czasem jednak dojdziemy (w tym ja) do wniosku, że konieczność zmiany Paradygmatów i używania przedmiotów leczących będzie pochłaniać nas do tego stopnia, że to czy zaatakujemy mieczem lub magią zostawimy grze i wcale nie będziemy na tym stratni.


Każdy z przeciwników posiada odporności na różne rodzaje elementów żywiołów i ataki fizyczne. Jeżeli rzucimy na przeciwnika czar Libra, dowiemy się czym atakować i przy okazji pozwoli to naszym towarzyszom na dostosowanie swojej taktyki do zaistniałej sytuacji (w innym przypadku będą oni metodą prób i błędów sprawdzać odporności przeciwnika po kolei). Kluczem do zwycięstwa w potyczkach jest wypełnienie przeciwnikowi paska Stagger. Pozwala to wprowadzić go w stan osłabienia i na zadawanie mu zwiększonych obrażeń (w niektórych przypadkach tylko ten stan zezwala na zadanie jakichkolwiek obrażeń).
Kolejnym elementem są przedmioty leczące, których w części 13 niezwykle mało. Standardowe potiony, phoenix down (do wskrzeszania) i kilka innych na wyleczenie konkretnego negatywnego statusu. I powiem szczerze, że jest to dobre rozwiązanie, a sam tylko w niewielkim stopniu korzystałem z tych przedmiotów.
Następny element to summony. Jak w każdej części "Final Fantasy" tak i tutaj pojawiają się starzy (i nowi) znajomi. Mamy więc m.in. Shivę (tutaj jako siostry), Ifrita czy też legendarnego i potężnego Bahamuta. Dostęp do nich uzyskujemy wraz z rozwojem fabuły i przed możliwością ich użycia, będziemy musieli stoczyć z nimi pojedynki (nierzadko wymagające główkowania). Kiedy już posiądziemy takiego sprzymierzeńca, możemy wezwać go na pole walki na określony czas. Służą do tego tzw. Technical Points (których posiadamy max 5 i które po zużyciu musimy ponownie zdobyć poprzez kolejne walki). Z racji ich ograniczonej ilości możemy wezwać summona (w 13 nazywane są Eidolonami) raz na walkę. Gdy pojawia się w trakcie starcia, zastępuje nam pozostałą część drużyny. Istotą takich starć jest nabijanie paska Gestalt zanim skończy się czas, w którym nasz sprzymierzeniec może pozostać na polu bitwy. Gdy czas ten dobiega końca, po wciśnięciu kwadratu, standardowa forma bojowa Eidolona zmienia się na różnego rodzaju pojazd (od konia po stuningowany, płonący bolid formuły 1). W tej formie możemy wydawać naszemu summonowi komendy ataków, które zmniejszają stopniowo napełniony wcześniej pasek Gestalt. Gdy pasek staje się pusty, nasz sprzymierzeniec znika z pola walki, a do gry wraca drużyna. By ponownie użyć pomocnika, musimy sobie nabić punkty TP, także należy używać ich z rozwagą. Warto wspomnieć, że w części 13 Eidolony nie są jakoś specjalnie przydatne (ani potężne) i sam korzystałem z nich bardzo rzadko.
Shiva - wersja bojowa
Shiva - transformer



Cały ten system może wydawać się niezmiernie skomplikowany i zarazem nudny, ale zapewniam Was, że jest on dobrze przemyślany i wymaga od gracza dynamicznej analizy sytuacji na polach bitwy, jednocześnie wypleniając stary ale równie dobry system turowy. I pamiętajcie - gry nie przejdziecie mordując klawisz X i funkcji auto-battle. Gra wymaga od nas znacznie więcej, ale tego dowiedzą się Ci, którzy dojdą do samego końca, ponieważ część 13 na każdym kroku raczy nas czymś nowym, co zapobiega przewlekłemu znudzeniu.

- Eksploracja świata przedstawionego
"Final Fantasy XIII" cechuje się liniowością i to zarówno w zakresie możliwości eksploracji jak i opowiadanej historii. Plansze, po których się poruszamy są ściśle określone. Mamy co prawda możliwość zaglądania w różne rozgałęzienia, by pozyskać różne bonusy, ale i tak zostaniemy zmuszeni do podążenia wybraną przez twórców ścieżką. Wbrew pozorom - to wcale nie przeszkadza. W rewelacyjnej części 10 było tak samo i wiecie co? Schemat ten sprawdził się rewelacyjnie i tym razem jest podobnie. Oczywiście żeby nie było tak źle, w rozdziale 10 dostajemy dostęp do ogromnego świata Gran Pulse (coś jak Plains z 10 tylko 10 x większy), gdzie mamy możliwości wykonania rozmaitych zadań pobocznych oraz zmierzenia się ze stworami, które mogą nas położyć 1 ciosem (wspominałem, że gra nie jest łatwa?). Z rzadka odwiedzamy również miasta, a rolę sklepów spełniają tym razem rozmieszczone po całym świecie save pointy. Tym krokiem jestem w pewnej mierze zawiedziony, ale jest to dość dobrze wytłumaczone fabularnie dlatego nie można tego traktować jako wielkiej wady. Poza tym historia jest tak ciekawa, że mało komu chciałoby się nurkować pomiędzy straganami zamiast poznawać jej dalszy ciąg.
Dla każdego coś dużego
- System wyposażenia
Gra wprowadza podobny system do części 8. Znajdujemy różne rodzaje oręża i sprzętu dla naszych postaci, a następnie za pomocą odpowiednich materiałów ulepszamy je, czyniąc coraz potężniejszymi. Materiały do ulepszania zbieramy lub kupujemy (aczkolwiek tą opcję odradzam, gdyż w tej części na wzór "FF XII", pieniądze będą bardzo ciężko zdobywalną walutą - nie wypadają z przeciwników, więc jedynym sposobem ich pozyskania jest sprzedaż tego co znajdziemy, bądź wyszukanie ich po drodze w rozmaitych zakamarkach). Zdobywane "ulepszacze" możemy podzielić na organiczne i mechaniczne. Te pierwsze tylko w niewielkim stopniu wzmacniają naszą broń, ale zwiększają mnożnik EXP, którego z kolei w wielkich ilościach dostarczają części mechaniczne. System intuicyjny i przyjemny w obsłudze.

- Sterowanie
Po mapach poruszamy się za pomocą lewego analoga, podczas gdy prawy pozwala nam na obracanie kamery. 4 przyciski kierunkowe na D-padzie przydają się tylko podczas starć, gdy wybieramy naszym protagonistom komendy. Pozostałe 4 przyciski służą do otwierania ekranu postaci i wyposażenia, akcji itp.
Sterowanie proste i intuicyjne. Jedyne czego mi brakuje to możliwość ustawienia siły wibracji na kontrolerze.


Każda część "Final Fantasy" cechowała się nieprzeciętną jak na swoje czasy grafiką, lecz to co prezentuje część 13 po prostu kładzie na łopatki większość współczesnych gier (i to nie tylko na konsole). Produkcja działa w rozdzielczości 720p oraz pełnym Full HD (1080p). Całość jest umieszczona na krążku Blu-ray, co pozwoliło na stworzenie powalających animacji i scen przerywnikowych. Animacje postaci, ich wygląd, otoczenie, przeciwnicy i wszystko pozostałe wygląda tak cudownie, że przez całą grę będziecie po prostu oczarowani tym, co zobaczycie. Wszystko zrealizowano z taką precyzją, że wielokrotnie przejścia pomiędzy lepszej jakości filmami, a scenami stworzonymi na silniku gry nie są w ogóle zauważalne. Całość sprawia wrażenie jakbyśmy oglądali świetny film w jakości Blu-ray. Niejednokrotnie zaliczyłem opad szczęki, gapiąc się na otaczające mnie tekstury, zamiast reagować na zbliżające się stwory. Animacja zawiera co prawda w momentach szczególnie wypełnionych dynamizmem lekkie spadki płynności, ale jest to na tyle rzadkie że nie wpływa absolutnie na odbiór całości. Podsumowując ten element - jest to arcydzieło, dopracowane w każdym względzie i obecnie nie spotkałem jeszcze piękniejszej gry (nawet Wiedźmin 2 stoi schodek niżej).



Każda linia dialogowa została udźwiękowiona. Jestem zwolennikiem oryginalnych lektorów, aczkolwiek muszę przyznać, że angielska wersja gry brzmi równie dobrze co japońska. Widać, że aktorzy włożyli sporo pracy w pokazanie emocji, które cechują ich protagonistów. To samo tyczy się ścieżki dźwiękowej (poza wykonaniem "My hands" przez Leonę Lewis...). Muzyka w grze jest po prostu fenomenalna (ze świetnym "Snow's theme" na czele) i idealnie wpasowuje się w wybrane momenty. Gdy ma być wesoło - jest wesoło, gdy ma być smutno - jest smutno, gdy walczymy z przeciwnikiem - jest rytmicznie i mobilizująco, gdy natomiast rozprawiamy się z bossem - jest niezwykle epicko. Brakuje co prawda ręki niekwestionowanego mistrza Nobuo Uematsu, lecz obecny Masashi Hamauzu również stanowi klasę samą w sobie. Polecam przesłuchanie sobie całego OST z gry przed jej rozpoczęciem. Będziecie bardzo mile zaskoczeni.


Do "Final Fantasy XIII" podchodziłem z dużym optymizmem - to dla niej kupiłem PS3 (zakupiłem nawet edycję kolekcjonerską) i wiecie co? Nie zawiodłem się ani trochę. Oczywiście gra nie jest pozbawiona kilku błędów, a niektóre fragmenty rozgrywki po prostu wieją nudą, ale to wszystko jest niczym wobec niezwykle interesującej i wciągającej fabuły, rozbudowanego, finezyjnego i widowiskowego systemu walki, rzucającej na kolana oprawy audio-wizualnej oraz wrażeń jakie pozostają w naszym umyśle po jej ukończeniu. Jeżeli jesteście fanami Ostatecznej Fantazji - polecam wam ją całym sercem, jeżeli kochacie część X - tą pokochacie bez wątpienia. Innym osobom także ją polecam z równie wielkim przekonaniem, gdyż pomimo krążących po sieci plotek o jej nudnawym charakterze i lamerskim wręcz systemie walki - warto dać jej szanse, a wydane na nią pieniądze, zwrócą wam się z nawiązką w formie ogromu czasu, który tej produkcji poświęcicie (u mnie było to 45 godzin, a do wymasterowania całości potrzeba co najmniej 2 razy tyle).

Plusy:
+ rozbudowany i wymagający system walki
+ niezwykle realistyczni i wyraziści bohaterowie
+ fenomenalna oprawa audiowizualna
+ rozbudowana, pełna zwrotów akcji i niespodzianek fabuła
+ Gran Pulse oraz mnóstwo misji pobocznych
+ Chocobo!! :)
+ długość gry

Minusy:
- brak wyrazistego, głównego oponenta
- brak możliwości zmiany siły wibracji na kontrolerze
- brak miast
- Eidolony - transformery (nie mój klimat)
- kilka nudnych fragmentów rozgrywki
- "My hands" Leony Lewis...


OCENA KOŃCOWA:


© INFI
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

2 komentarze:

Zapraszam na blog poświęcony klasycznym grom komputerowym:http://grywieczniezywe.blogspot.com/

Lubię sobie pograć. Mnie to relaksuje i pozwala oderwać się od problemów. To też super pomysł na to, aby spędzić miło wieczór. Według mnie jednak najlepsze gry wychodzą na konsolę. Na konsoli też jest dużo lepsza grafika i zdecydowanie bardziej komfortowo się gra. Dużym plusem jest też możliwość grania we dwie osoby, ale to w zależności jaką grę sobie wybierzecie. Może sprawdźcie sobie stronę https://4console.pl/ z całą ofertą? Myślę, że coś odpowiedniego na pewno znajdziecie. Zdecydujcie się i wybierzcie.

Prześlij komentarz

  • RSS
  • Facebook - Fanpage
  • Pajacyk
  • YouTube
  • New Scientist
  • Getionary

Wyrocznia